wtorek, 16 czerwca 2015

Rozdział 4

Odpisałam szybko Andzi. Opowiedziałam jej pokrótce jaką głupią niezdarą jestem i na jakiego przystojnego chłopaka wpadłam. Zaczęłam powoli układać sobie plan jutrzejszego dnia. Chciałabym troszkę rozejrzeć się po mieście. Może pójdę do jakiejś galerii? albo do kina?

*Następnego dnia*

Obudziłam się o godzinie 11:00. W sumie to wyspałam się za wszystkie czasy! Wstałam i ruszyłam w stronę łazienki. Umyłam twarz oraz ręce, a następnie zęby. Wróciłam do siebie i ubrałam się w wygodne czarne rurki i założyłam do tego jasny, luźny top. Włosy lekko pofalowałam. Ogarnęłam trochę mój pokój i zeszłam na dół coś zjeść. Przy śniadaniu mama marudziła mi, żebym zabrała siostrę na wypad ze mną, ale ja nie zgodziłam się... chciałam trochę pobyć sama. Wzięłam trochę gotówki i schowałam wszystkie potrzebne mi rzeczy do torby. Zabrałam ją i wyszłam z domu. Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam jakąś dziewczynę wyglądającą przez okno z domu naprzeciwko mojego. Chyba mnie zauważyła, bo speszona schowała się za zasłoną. Odwróciłam się i ruszyłam przed siebie. Troszkę to dziwne, że ludzie gapią się na mnie przez swoje okna... Myślałam, że tutaj jest masa ludzi innego pochodzenia, ale chciałam o wszystkim zapomnieć więc włożyłam słuchawki do uszu i puściłam muzykę na max'a. Szłam, szłam i szłam. Ruch na ulicy robił się coraz większy, więc może jednak idę w dobrą stronę, w stronę centrum Londynu? Miałam taką nadzieję. W końcu chyba dotarłam na miejsce. Stałam przed olbrzymim budynkiem. Nie myliłam się była to galeria handlowa. Bez chwili zastanowienia ruszyłam w stronę głównego wejścia. W środku było cieplej niż na zewnątrz. Zastanawiałam się co zrobić, czy najpierw pójść na jakieś zakupy, a później do kina czy może odwrotnie? Wybrałam pierwszą opcję. Poszłam na małe zakupy. Miałam dużą nadzieję, że poprawią mi one humor. Właśnie tak się stało. Kupiłam kilka fajnych rzeczy, szkoda tylko, że nie będę mogła iść w nich do szkoły. Nawet nie zauważyłam a była już godzina 15:00. Stwierdziłam, że pójdę jeszcze na jakiś horror, a później wrócę do domu, żeby mama się nie martwiła. Film był mega przerażający, aż pożałowałam, że na niego poszłam, mogłam wybrać jakąś komedię... Siedziałam i siedziałam, aż zauważyłam dwa rzędy przede mną tą przewodniczącą z mojej szkoły - Hannah. Nie była sama, był z nią jakiś chłopak. Było ciemno i nie widziałam jego twarzy więc nie  poznałam kim on jest. W sumie to myślę, że nawet jakbym widziała jego twarz to i tak bym nie wiedziała kim jest, przecież przyjechałam tutaj dopiero wczoraj i nikogo prawie nie znam. Hannah o ten chłopak trzymali się za ręce, wiec chyba są razem. Ja to na pewno nie znajdę sobie tutaj jakiegoś chłopaka i to nie chodzi że tu są jacyś brzydcy czy coś po prostu ja jestem inna.. w starej szkole też nie miałam lekko, chociaż ten chłopak, na którego wpadłam nieźle namieszał mi w głowie, no ale pewnie taki jak on nigdy nie chciał by kogoś takiego jak ja. Cholera, odpływając w zamyśleniach oświeciło mnie jasne światło lamp kinowych. To film już się skończył? O jak dobrze, ucieszyłam się. Nagle przypomniało mi się o czym, a właściwie o kim myślałam i spojrzałam w stronę miejsc Hanny i jej towarzysza. Zamurowało mnie. Zobaczyłam chłopaka, na którego wpadłam w szkole trzymającego rękę Hanny, byłam bardzo zdziwiona, ale także zawiedziona? Nie wiem właściwie jakie emocje odczuwałam, ale mogłam się tego domyślić, że taki ktoś jak on jest już zajęty. Z kolejnego zamyślenia wyrwał mnie jakiś obcy mi głos:
- Ile będziesz jeszcze tak stała? Masz tu zamiar zostać na zawsze? - uśmiechnął się szeroko.


_______________________________________________________________________
Przepraszam wszystkich, że musieliście czekać tak długo na rozdział, ale miałam (jeszcze nadal mam) małe kłopoty z blogiem ale i nie tylko. Mam nadzieję, że rozdział 4 wam się spodobał i że nagrodzicie go komentarzami ;)

Do następnego ;* x

sobota, 6 czerwca 2015

Rozdział 3

Gdy zorientowałam się, co takiego się wydarzyło spostrzegłam, że leżę na jakimś chłopaku. Najwyraźniej był bardzo dobrze umięśniony, ponieważ leżąc na nim, czułam jego mięśnie brzucha, ale i ogólnie całego ciała. Poczułam również bardzo mocny, ale też bardzo męski zapach perfum. Pachniały na prawdę obłędnie. Rozejrzałam się i zauważyłam, że wszyscy patrzą na nas. Chłopak próbował wstać, więc ja również oparłam ręce o podłogę i powoli powstałam.  Gdy zobaczyłam twarz chłopaka, wpadłam w osłupienie. Wyglądał jak Bóg. Idealne proporcje ciała, piękne rysy twarzy, włosy gęste i lśniące.. Chciałam go od razu przeprosić za to co się stało, ale on podszedł do mnie maksymalnie blisko, nachylił się lekko i wyszeptał do mojego ucha: Następnym razem uważaj, złotko! - odszedł z łobuzerskim uśmiechem na twarzy a mnie ciarki przeszły po plecach, gdy jego ciepłe powietrze dmuchało delikatnie na moją szyję. Teraz kiedy to wszystko się wydarzyło, zauważyłam, że ludzie z tej szkoły patrzą się na mnie jeszcze bardziej. Cholera. Rodzice również patrzyli się na mnie jak na głupią a ja tylko zapytałam:
- Możemy już iść? - i ruszyliśmy przed siebie. W gabinecie pani dyrektor spędziliśmy jakieś 15 minut. Dowiedziałam się, co mi wolno, a czego nie. Wielkim szokiem było dla mnie to, że muszę nosić mundurek szkolny, no ale już trudno.. takie mamy prawo. Pani dyrektor również przedstawiła mi przewodniczącą szkoły, która miała mi pomóc zaaklimatyzować się w szkole. Dziewczyna wyciągając rękę powiedziała:
- Cześć, jestem Hannah Smith. Jestem przewodniczącą szkoły i pierwszego dnia oprowadzę cię po niej. Wyglądała ładnie, ale nie wydawała się być miłą i towarzyską dla takich jak ja. Odpowiedziałam jej:
- Cześć - i odwzajemniłam uścisk
- Będziemy razem chodziły do jednej klasy - uśmiechnęła się - Proszę cię, czekaj na mnie w poniedziałek przed szkołą, bo boję się, że mogłabyś się zgubić. - Dodała i wyszła. Jakoś specjalnie nie wywarła na mnie za specjalnego wrażenia. Wyszłam zaraz z rodzicami. Chłopaka, na którego wpadłam już po raz kolejny nie spotkałam. W domu rozmyślałam o nim, sama nie wiedząc czemu. Jutro sobota, więc mogę odpocząć i wreszcie się wyspać. Rozejrzę się też trochę po mieście. Resztę dnia spędziłam oglądając telewizję i się nudząc. Otrzymałam też SMS'a od Andzi, w którym pisała:
- Jak się masz? Opowiadaj wszystko kochana. :)



_______________________________________________________________________
Już 3 rozdział! Mam nadzieję, że się spodobał ;) Wiem, że troszkę krótki, ale nie maiłam za bardzo weny no i czasu, bo zbliża się koniec roku i muszę poprawić oceny bo za rok już nowa szkoła! Zastanawiam się, czy nie zrezygnować z pisania.. jest bardzo mało komentarzy i wydaje mi się, że nikt tego nie czyta.. proszę wyraźcie swoją szczerą opinię, ponieważ wiem, że jest dużo lepszych fanfików od mojego no i jak nikt nie czyta tego to nie ma sensu tego pisać ;) pozdrawiam ;) x

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Rozdział 2

Z Andzią siedziałyśmy u mnie jeszcze jakieś 2 albo 3 godziny. Rozmawiałyśmy to o szkole, to o moim wyjeździe, to o chłopakach..  Później poszłam ją odprowadzić, a jak wróciłam do domu zajęłam się odrabianiem lekcji. Moje myśli nadal krążyły koło tematu wyprowadzki. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. To była mama. Wychyliła głowę zza drzwi i powiedziała:
- Mogę wejść? - widać było, że chce o czymś ważnym ze mną porozmawiać
- Jak musisz. - rzuciłam sucho
- Marto, wiem, że to jest dla ciebie trudne, ale nie mamy innego wyjścia. - chwyciła mnie za ręce i spojrzała w oczy
- Zawsze jest jakieś inne wyjście. Mamo zrozum ja nie chcę się stąd wyprowadzać.. mam tutaj dużo znajomych, przyjaciół, szkołę - powiedziałam błagalnym tonem
- Przykro mi córuś, ja rozumiem, ale mamy XXI wiek, masz przecież telefon, internet nadal możesz utrzymywać kontakt ze znajomymi.
- Ale to nie to samo. Zresztą po co w ogóle prowadzimy tą rozmowę? I tak nie zmienicie zdania. - wyciągnęłam ręce z uścisku matki
- Nie chcę, żebyś była na nas zła przez tą wyprowadzkę, nie chcę, żebyś była taka oschła w stosunku do nas.
- Przepraszam, ale mam lekcje, możesz już wyjść? - chciałam ją spławić i zostać już w końcu sama
- Nie miej nam tego za złe. Pieniądze zawsze się przydają, a druga taka okazja może się już nigdy nie zdarzyć. - wstała, udając się w kierunku drzwi
- I lepiej żeby się nie zdarzyła. - powiedziałam powracając do lekcji.
- Nie zapomnij się spakować. - wyszła zamykając za sobą drzwi.

* tydzień później*
Rano obudziły mnie ciepłe promienie słońca na mojej twarzy.Chyba szykuje się piękny dzień, ale szkoda, że nie dla mnie... Dziś o 11 mamy samolot do Anglii. Wstając jak zwykle wykonałam wszystkie poranne czynności. Później zeszłam na dół i zjadłam szybkie śniadanie, ponieważ chciałam jeszcze zdążyć iść do szkoły i pożegnać się ze wszystkimi, na samą myśl już robiło mi się smutno, a łzy napływały do moich oczu. W drodze do szkoły bardzo dużo myślałam... myślałam o tym, ile lat już tutaj przeżyłam, ile razy chodziłam tą drogą, ile razy wracałam nią z najlepszymi osobami na świecie! Jestem pewna, że w Anglii będzie mi tego bardzo brakować. Nawet tej głupiej pogody! W UK pewnie cały czas pada 24/h. Wchodząc do szkoły zobaczyłam wszystkich moich znajomych siedzących przy jednym stoliku, tak jak mówiłam było ich niewielu. Ruszyłam w ich stronę, a nagle oni zaczęli podbiegać do mnie i rzucać mi się na szyję. Popłakałam się. Kocham ich i nigdy nie chcę o nich zapomnieć. Staliśmy tak kilka minut. Rozmawialiśmy. Dostałam też kilka drobnych upominków, później pożegnałam się już tak na dobre z większością i wyszłam ze szkoły razem z Andzią, która postanowiła pojechać razem ze mną na lotnisko. Szłyśmy powoli, nie śpieszyłyśmy się, chociaż powinnyśmy, nie rozmawiałyśmy, co było bardzo do nas niepodobne. Nie rozmawiałyśmy może dlatego, że żadna z nas nie wiedziała co właściwie wypada w takiej chwili powiedzieć? Razem z Andzią nienawidziłyśmy pożegnań. Wkrótce dotarłyśmy do domu. Rodzina pakowała już walizki do auta. Pobiegłam jeszcze szybko do swojego pokoju, zobaczyć czy na pewno wszystko wzięłam i... i pożegnać się z tym domem, z tym domem w którym spędziłam, bądź co nie bądź 16 lat. Wszyscy wsiedliśmy do samochodu, który chwilę później ruszył. Wzrokiem odprowadzałam mój dom, mała łza spłynęła po moim policzku. Całe szczęście, że rodzice postanowili nie sprzedawać domu, jak wszystko dobrze pójdzie, to mamy tu przyjechać w te wakacje. Chwila opuszczenia przeze mnie Polski zbliżała się nieubłaganym, szybkim tempem. Dotarliśmy na miejsce. Weszliśmy na lotnisko i od razu poszliśmy odprawić bagaże. Później zmierzaliśmy w kierunku odprawy osobistej? Czy jak to się tam nazywa, no i musiałam, niestety pożegnać się z Andzią, wiedziałam, że będę płakać, ale że aż tak? Normalnie jak małe dziecko... Powiedziałam Andzi bardzo ważne słowa, których chyba jeszcze nigdy nikomu nie mówiłam:
- Jesteś dla mnie kimś więcej niż najlepszą przyjaciółką na świecie, jesteś kimś więcej niż siostrą, nie wiem kim dokładnie cię nazwać, ale wiem, że jesteś jedyną w swoim rodzaju i nigdy nie chcę się stracić.. Kocham cię! - powiedziałam, mocno rzucając jej się na szyje, łzy leciały mi normalnie strumieniem. Mama nawet na nas spojrzała i chyba zrobiło jej się nawet przykro..
- Nie stracisz mnie! - odpowiedziała Andzia
- Ja też cię kocham! - dodała, z ogromnym uśmiechem i tak samo jak ja ze łzami w oczach.
Później życzyła mi bezpiecznej podróży i pocałowała mnie w czoło jak małą dziewczynkę i odeszła. Po odprawie czekaliśmy na samolot. Była godzina 10:50, czyli za 10 minut mieliśmy mieć samolot. Poszłam jeszcze szybko skorzystać z toalety, a kiedy wróciłam ludzie zaczęli już powoli wchodzić na pokład samolotu. A więc nadeszła ta chwila. Wzięłam swój podręczny bagaż i uczyniłam to co wszyscy. W samolocie siedziałam z mamą i młodszą siostrą - Alice. Lecieliśmy jakieś dwie godziny. Po wylądowaniu wzięliśmy taxi i pojechaliśmy do naszego nowego domu. Na miejscu naszym oczom ukazał się duży dom z czerwonej cegły, dookoła była cała dzielnica takich samych domów jak nasz. Dom jak dom, zwykły i normalny. A co raczej nie zaskoczyło mnie po przyjeździe? To, że padało. Trudno, teraz to już jakoś muszę się przyzwyczaić. Wchodząc do domu rozejrzałam się dookoła. Na wprost od wejścia znajdował się salon, po lewo była kuchnia, a po prawo schody na górę. Od razu poszłam właśnie schodami na górę. Na górze był mały korytarz. Otwierałam po kolei każde drzwi. Pierwszy pokój był nawet spoko tylko, że miał różowy kolor ścian. Alice szybko wepchała się przede mnie i zaklepała sobie nowy pokój. Nawet dobrze, nie chciałabym mieć różowego pokoju. Dalej był też normalny i zwykły pokój, ale jak się okazało mój starszy brat - Derek, już sobie go zaklepał i zamknął mi drzwi przed nosem. Idąc dalej otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazała się łazienka. No to chyba już ostatnie drzwi będą prowadzić do mojego pokoju, pomyślałam i weszłam do środka. Pokój nawet mi się spodobał, jego ściany były kolory jasno-niebieskiego. Znajdowały się w nim białe meble i bardzo duże, także białe łóżko, na które od razu się rzuciłam. Miałam mało czasu, ponieważ musiałam jeszcze pojechać z rodzicami do mojej nowej szkoły i zawieść jakieś papiery, wiec przebrałam się, poprawiłam makijaż i zeszłam na dół jeszcze coś zjeść, ponieważ bardzo burczało mi w brzuchu. Tata powiedział, że jest gotowy i że możemy jechać, wzięłam swoją torebkę i ruszyłam za rodzicami. Zajechaliśmy pod ogromny budynek. Ta szkoła jest chyba ze sto razy większa od tej w Polsce. Już się przeraziłam, przecież to pewne, że pierwszego dnia się zgubię. Podążałam cały czas za rodzicami. Idąc korytarzem spostrzegłam, że wszyscy zaczynają się na mnie jakoś dziwnie patrzeć. Wystraszyłam się. Czy może mam coś na twarzy? Chciałam dyskretnie wyciągnąć lusterko, ale nagle wpadłam na kogoś.



_____________________________________________________________________________
No to już drugi rozdział! Mam nadzieję, ze jest chociaż troszkę ciekawszy niż poprzedni :) Planowałam, że rozdział pojawi się w sobotę, ale z racji tego iż dziś mamy Dzień Dziecka zrobiłam wam niespodziankę! Mam nadzieję, że się ucieszyliście! No i oczywiście życzę wam miłego dnia! I BARDZO PROSZĘ O POZOSTAWIENIE PO SOBIE JAKIEGOŚ KOMENTARZA! ;) x

sobota, 30 maja 2015

Rozdział 1

Jest piątek. W sumie to lubię piątki, nie mam aż tak dużo lekcji w szkole i przede wszystkim  w piątek zaczyna się weekend., ale teraz jest 1:15 rano! Jasna cholera czemu ja nie mogę spać! A zapomniałabym.. może dlatego, że już w następny weekend będę w zupełnie innym miejscu, gdzie mam spędzić co najmniej 2 lata, aż do momentu mojej pełnoletności. Nie chcę wyjeżdżać... nie chcę się przeprowadzać, ale starszym i tak się tego nie przetłumaczy. Każdej nocy od kilku dni nie mogę w ogóle zasnąć, chociaż biorę bardzo silne tabletki nasenne.. nie mogę przestać myśleć o tym.. Boję się przeprowadzić do Wielkiej Brytanii, nie chcę zostawiać moich przyjaciół, których mam tak niewielu, ale lepiej mieć ich mniej i prawdziwych, niż kilkanaścioro i fałszywych, no ale niestety decyzja już zapadła wyprowadzamy się z Polski! Nie chcę jak na razie o tym myśleć, cały czas staram się odpędzić te myśli ode mnie, ale nie mogę przestać, chcę się cieszyć ostatnimi chwilami z najbliższymi znajomymi. Dziś w szkole ma być sprawdzian z matematyki, w sumie i tak nie mogę spać to może się czegoś chociaż nauczę. Nienawidzę matematyki, to najgorszy przedmiot w szkole, ale cóż zrobić, nie będę przecież opuszczała ostatnich dni w tej chorej budzie tylko dlatego, że mam matematykę. Powoli zaczęło robić się jasno, więc stwierdziłam, że już wstanę i się uszykuję do szkoły. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i uczesałam, nałożyłam tonę tapety (nie no żartuję nie maluję się aż tak mocno jak te niektóre pizdy z mojej szkoły). Zeszłam na dół do jadalni, nasz dom nie był jakiś duży, ale lubiłam go był bardzo ładnie urządzony i przede wszystkim bardzo funkcjonalny. Na dole spotkałam moją matkę.
- Ty już nie śpisz? - zapytała robiąc zdziwioną minę.
- Jak widać nie. - odpowiedziałam nalewając sobie do kubka gorącej i aromatycznej kawy.
- Proszę cię.. nie takim tonem, jestem twoją matką i należy mi się chociaż odrobina szacunku. - powiedziała patrząc mi prosto w oczy.
- To ja was prosiłam... nie chcę wyjeżdżać i wiesz co? Nie mogę w nocy zasnąć, a wiesz przez kogo? Przez was! Przez to, że się boję co tam będzie, nie chcę zostawiać nagle wszystkich moich tylko przez to, że ojciec dostał lepiej płatną pracę tam niż tu. - wykrzyczałam, niemalże jednym tchem.
- Przepraszam, ale muszę już iść do szkoły. - wzięłam plecak i kurtkę i wyszłam trzaskając drzwiami.
W drodze do szkoły nikt mi nie towarzyszył, a w samej szkole czas minął mi naprawdę szybko, co było aż dziwne. Po szkole wpadła do mnie moja najlepsza przyjaciółka - Angelika - to ona jak na razie, spoza rodziny, wie o tym, że się przeprowadzamy. Jak jej to powiedziałam to zaczęła płakać, w sumie to ja też. Znamy się od dziecka, każdą chwilę spędzamy razem, a teraz ? Teraz będę ją musiała zostawić samą i jechać tam. Jestem w stu procentach pewna, że nie poznam tam nikogo takiego jak Angelika, już nigdy nie będę miała takiej wspaniałej przyjaciółki jak ona! Obiecałyśmy sobie, że nigdy nie zapomnimy o sobie, i że cały czas będziemy utrzymywały kontakt. Nagle Andzia (tak na nią zazwyczaj mówię) weszła i powiedziała - To co już spakowana? - miała ogromny, piękny, ale niestety sztuczny uśmiech.



____________________________________________________________________________
I oto jest pierwszy rozdział! Wiem, że może trochę nudny, ale obiecuję, że akcja się rozkręci! JEŻELI TO PRZECZYTAŁEŚ ZOSTAW PO SOBIE KOMENTARZ! Mylę, że jak wszystko dobrze pójdzie, to kolejny rozdział pojawi się w następnym tygodniu! Miłej soboty! ;* x

czwartek, 28 maja 2015

PROLOG

Kim jestem? Co ja tak właściwie robię ze swoim życiem? Siedzę na swoim łóżku i się uczę tej głupiej matematyki. Po co to wszystko? Po co skoro i tak wszyscy umrzemy? Na pewno każdy o tym chociaż raz pomyślał w swoim życiu. Ja ostatnio zaczynam o tym myśleć coraz częściej... Moje życie właśnie się skończyło... Wczoraj dowiedziałam się że wraz z rodziną przeprowadzamy się do Wielkiej Brytanii. Wszystkich znajomych, przyjaciół, te wszystkie miejscówki z którymi wiąże się tyle wspaniałych wspomnień, nagle to wszystko mam zostawić?! Nie wiem co mnie czeka tam, w nowym miejscu, w nowej szkole, w nowym otoczeniu... A przede wszystkim w "NOWYM ŻYCIU"...
_______________________________________________________________________
A to niespodzianka!! Tak, tak wiem prolog miał być jutro ale dodaję go dzisiaj ponieważ jutro nie miałabym za bardzo czasu... Mam nadzieję że się cieszycie i że się wam spodobało :) i przepraszam z góry za błędy :) pozdrawiam :* x

KONTAKT

Jeżeli macie jakieś pytanka, albo po prostu chcecie się ze mną skontaktować to zapraszam ;)

http://ask.fm/NaZawszeDIRECTIONER
https://twitter.com/xWeronikaLOL

BOHATEROWIE

ZAYN MALIK (21 lat)


MARTA MILLER (16 lat)

HANNAH SMITH (16 lat)



LYDIA MARTIN (16 lat)

IAN HARDING (21 lat)

DYLAN RAIN (19 lat)
 

ALICE MILLER (13 lat) 

DEREK MILLER (19 lat) 




I INNI


________________________________________________________________
Mam nadzieję, że będziecie czytać to opowiadanie, a prolog dodam najprawdopodobniej jutro wieczorem (czyli w piątek) albo w sobotę ew. niedzielę ;D pozdrawiam ;* x


Hey wam wszystkim!

Dość dawno nie dodawałam żadnego posta.. byłam młoda i głupia jak zakładałam tego bloga.. mam pytanie czy jeżeli powróciłabym do pisania tego opowiadania czy czytałby to ktoś? ;) jeżeli tak to postaram się zacząć regularnie pisać! dajcie znać (chociaż wiem że nie ma jeszcze żadnego prologa, zwiastunu ani rozdziału) ale chciałabym poprostu wiedzieć czy się opłaca wgl pisać ;) xx