- Mogę wejść? - widać było, że chce o czymś ważnym ze mną porozmawiać
- Jak musisz. - rzuciłam sucho
- Marto, wiem, że to jest dla ciebie trudne, ale nie mamy innego wyjścia. - chwyciła mnie za ręce i spojrzała w oczy
- Zawsze jest jakieś inne wyjście. Mamo zrozum ja nie chcę się stąd wyprowadzać.. mam tutaj dużo znajomych, przyjaciół, szkołę - powiedziałam błagalnym tonem
- Przykro mi córuś, ja rozumiem, ale mamy XXI wiek, masz przecież telefon, internet nadal możesz utrzymywać kontakt ze znajomymi.
- Ale to nie to samo. Zresztą po co w ogóle prowadzimy tą rozmowę? I tak nie zmienicie zdania. - wyciągnęłam ręce z uścisku matki
- Nie chcę, żebyś była na nas zła przez tą wyprowadzkę, nie chcę, żebyś była taka oschła w stosunku do nas.
- Przepraszam, ale mam lekcje, możesz już wyjść? - chciałam ją spławić i zostać już w końcu sama
- Nie miej nam tego za złe. Pieniądze zawsze się przydają, a druga taka okazja może się już nigdy nie zdarzyć. - wstała, udając się w kierunku drzwi
- I lepiej żeby się nie zdarzyła. - powiedziałam powracając do lekcji.
- Nie zapomnij się spakować. - wyszła zamykając za sobą drzwi.
* tydzień później*
Rano obudziły mnie ciepłe promienie słońca na mojej twarzy.Chyba szykuje się piękny dzień, ale szkoda, że nie dla mnie... Dziś o 11 mamy samolot do Anglii. Wstając jak zwykle wykonałam wszystkie poranne czynności. Później zeszłam na dół i zjadłam szybkie śniadanie, ponieważ chciałam jeszcze zdążyć iść do szkoły i pożegnać się ze wszystkimi, na samą myśl już robiło mi się smutno, a łzy napływały do moich oczu. W drodze do szkoły bardzo dużo myślałam... myślałam o tym, ile lat już tutaj przeżyłam, ile razy chodziłam tą drogą, ile razy wracałam nią z najlepszymi osobami na świecie! Jestem pewna, że w Anglii będzie mi tego bardzo brakować. Nawet tej głupiej pogody! W UK pewnie cały czas pada 24/h. Wchodząc do szkoły zobaczyłam wszystkich moich znajomych siedzących przy jednym stoliku, tak jak mówiłam było ich niewielu. Ruszyłam w ich stronę, a nagle oni zaczęli podbiegać do mnie i rzucać mi się na szyję. Popłakałam się. Kocham ich i nigdy nie chcę o nich zapomnieć. Staliśmy tak kilka minut. Rozmawialiśmy. Dostałam też kilka drobnych upominków, później pożegnałam się już tak na dobre z większością i wyszłam ze szkoły razem z Andzią, która postanowiła pojechać razem ze mną na lotnisko. Szłyśmy powoli, nie śpieszyłyśmy się, chociaż powinnyśmy, nie rozmawiałyśmy, co było bardzo do nas niepodobne. Nie rozmawiałyśmy może dlatego, że żadna z nas nie wiedziała co właściwie wypada w takiej chwili powiedzieć? Razem z Andzią nienawidziłyśmy pożegnań. Wkrótce dotarłyśmy do domu. Rodzina pakowała już walizki do auta. Pobiegłam jeszcze szybko do swojego pokoju, zobaczyć czy na pewno wszystko wzięłam i... i pożegnać się z tym domem, z tym domem w którym spędziłam, bądź co nie bądź 16 lat. Wszyscy wsiedliśmy do samochodu, który chwilę później ruszył. Wzrokiem odprowadzałam mój dom, mała łza spłynęła po moim policzku. Całe szczęście, że rodzice postanowili nie sprzedawać domu, jak wszystko dobrze pójdzie, to mamy tu przyjechać w te wakacje. Chwila opuszczenia przeze mnie Polski zbliżała się nieubłaganym, szybkim tempem. Dotarliśmy na miejsce. Weszliśmy na lotnisko i od razu poszliśmy odprawić bagaże. Później zmierzaliśmy w kierunku odprawy osobistej? Czy jak to się tam nazywa, no i musiałam, niestety pożegnać się z Andzią, wiedziałam, że będę płakać, ale że aż tak? Normalnie jak małe dziecko... Powiedziałam Andzi bardzo ważne słowa, których chyba jeszcze nigdy nikomu nie mówiłam:- Jesteś dla mnie kimś więcej niż najlepszą przyjaciółką na świecie, jesteś kimś więcej niż siostrą, nie wiem kim dokładnie cię nazwać, ale wiem, że jesteś jedyną w swoim rodzaju i nigdy nie chcę się stracić.. Kocham cię! - powiedziałam, mocno rzucając jej się na szyje, łzy leciały mi normalnie strumieniem. Mama nawet na nas spojrzała i chyba zrobiło jej się nawet przykro..
- Nie stracisz mnie! - odpowiedziała Andzia
- Ja też cię kocham! - dodała, z ogromnym uśmiechem i tak samo jak ja ze łzami w oczach.
Później życzyła mi bezpiecznej podróży i pocałowała mnie w czoło jak małą dziewczynkę i odeszła. Po odprawie czekaliśmy na samolot. Była godzina 10:50, czyli za 10 minut mieliśmy mieć samolot. Poszłam jeszcze szybko skorzystać z toalety, a kiedy wróciłam ludzie zaczęli już powoli wchodzić na pokład samolotu. A więc nadeszła ta chwila. Wzięłam swój podręczny bagaż i uczyniłam to co wszyscy. W samolocie siedziałam z mamą i młodszą siostrą - Alice. Lecieliśmy jakieś dwie godziny. Po wylądowaniu wzięliśmy taxi i pojechaliśmy do naszego nowego domu. Na miejscu naszym oczom ukazał się duży dom z czerwonej cegły, dookoła była cała dzielnica takich samych domów jak nasz. Dom jak dom, zwykły i normalny. A co raczej nie zaskoczyło mnie po przyjeździe? To, że padało. Trudno, teraz to już jakoś muszę się przyzwyczaić. Wchodząc do domu rozejrzałam się dookoła. Na wprost od wejścia znajdował się salon, po lewo była kuchnia, a po prawo schody na górę. Od razu poszłam właśnie schodami na górę. Na górze był mały korytarz. Otwierałam po kolei każde drzwi. Pierwszy pokój był nawet spoko tylko, że miał różowy kolor ścian. Alice szybko wepchała się przede mnie i zaklepała sobie nowy pokój. Nawet dobrze, nie chciałabym mieć różowego pokoju. Dalej był też normalny i zwykły pokój, ale jak się okazało mój starszy brat - Derek, już sobie go zaklepał i zamknął mi drzwi przed nosem. Idąc dalej otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazała się łazienka. No to chyba już ostatnie drzwi będą prowadzić do mojego pokoju, pomyślałam i weszłam do środka. Pokój nawet mi się spodobał, jego ściany były kolory jasno-niebieskiego. Znajdowały się w nim białe meble i bardzo duże, także białe łóżko, na które od razu się rzuciłam. Miałam mało czasu, ponieważ musiałam jeszcze pojechać z rodzicami do mojej nowej szkoły i zawieść jakieś papiery, wiec przebrałam się, poprawiłam makijaż i zeszłam na dół jeszcze coś zjeść, ponieważ bardzo burczało mi w brzuchu. Tata powiedział, że jest gotowy i że możemy jechać, wzięłam swoją torebkę i ruszyłam za rodzicami. Zajechaliśmy pod ogromny budynek. Ta szkoła jest chyba ze sto razy większa od tej w Polsce. Już się przeraziłam, przecież to pewne, że pierwszego dnia się zgubię. Podążałam cały czas za rodzicami. Idąc korytarzem spostrzegłam, że wszyscy zaczynają się na mnie jakoś dziwnie patrzeć. Wystraszyłam się. Czy może mam coś na twarzy? Chciałam dyskretnie wyciągnąć lusterko, ale nagle wpadłam na kogoś.
_____________________________________________________________________________
No to już drugi rozdział! Mam nadzieję, ze jest chociaż troszkę ciekawszy niż poprzedni :) Planowałam, że rozdział pojawi się w sobotę, ale z racji tego iż dziś mamy Dzień Dziecka zrobiłam wam niespodziankę! Mam nadzieję, że się ucieszyliście! No i oczywiście życzę wam miłego dnia! I BARDZO PROSZĘ O POZOSTAWIENIE PO SOBIE JAKIEGOŚ KOMENTARZA! ;) x
Czy to o tego kogoś na kogo wpadła to chodzi o Zayn'a? :D czekam niecierpliwie a
OdpowiedzUsuńna kolejny! Życie weny :)
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny !!
Weny :)
Zapraszam na kolejny rozdział http://liampaynejade1d.blogspot.com/
UsuńNo no no! Akcja się chyba powoli rozkręca! Czekam na następny rozdział :) i oczywiście weny ci życzę kochana ❤
OdpowiedzUsuńhej mogłabyś nas informować o nowych rozdziałach w zakładce spam na naszym blogu ? http://hope-for-a-new-life-harry-styles.blogspot.com
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału jest świetny. nie wiem za bardzo co napisać... życzymy ci weny i czekamy na next <3
Oczywiście, że tak! dziękuje ;* x
Usuń